Przyszłam na świat w podziemiu, z daleka od światła, radości, natury.. moi rodzice byli Wygnańcami, i żyli w ukryciu przed światem. Wychodziliśmy z rodzinnych kryjówek, tylko wtedy gdy głód już ściskał nasze żołądki. Każdy się bał, że ich wataha ich znajdzie. Ja również, żyłam w prześladowaniu, lęku, strachu...
Pewnego dnia, znaleźli nas, można się było domyślić, że to nie będzie się ciągnąć w nieskończoność. Z rodzicami rozprawili się szybko, tylko kilka mocnych ciosów wojownika. Nie rozumiałam co się stało i czemu to zrobili, ale miałam wrażenie, że moi rodzice już się nie podniosą. Matka nie wstanie, i nie zaśpiewa mi kołysanki na dobranoc, a ojciec nie wróci i nie przyniesie jedzenia, ani nie opowie żadnej historyjki. Nie chciałam żyć bez nich. Było by to bez sensu.
Szybko uciekłam, poruszyłam się labiryntami korytarzy, których tamci nie znali. W końcu wydostałam się na powietrze, na świat nadziemny. Po raz pierwszy zobaczyłam niebo... Zaszyłam się w lesie, i nie wychodziłam, puki mój żołądek zachciał pożywienia. Kiedy ból stał się nie do zniesienia, zapolowałam i po raz pierwszy zabiłam żywą istotę. Było mi z tym źle, nawet jeśli to był tylko królik.
Przemierzałam lasy, góry, morza... chciałam znaleźć miejsce, gdzie uwolniłabym się od tego wszystkiego. Od lęku, od tęsknoty, bólu.. Kiedy dotarłam do pewnej polany, postanowiłam już tu zostać. Byłam zmęczona. Postanowiłam założyć watahę, może przyjaciele, zapełnią pustkę w moim sercu.
Watahę nazwałam Watahą Powietrza, bo chciałam porzucić mroczne wspomnienia, tak jak można zdmuchnąć dmuchawca, tak jak para wodna ucieka pod wpływem najmniejszego powiewu. Chciałam być wolna.. jak wiatr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz